„Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn” dowodem przeciwko… mężowi. Co zrobi krakowski sąd?

Już we wstępie mojej książki napisałem, że trudne rozwody w schemacie i skutkach są takie same, a różnią się tylko szczegółami. Okazuje się, że czasem nie różnią się nawet detalami! Nie do wiary? To poznajcie historię Łukasza, nauczyciela z Krakowa:

“Jestem w trakcie burzliwego rozwodu, dlatego zakupiłem pańską książkę. Nie zdążyłem jej jednak przeczytać do końca, bo…ukradła mi ją moja, wciąż aktualna żona. Stało się to pod moją nieobecność, gdy do mojego mieszkania (od niedawna mieszkamy osobno) wpuścił ją nasz syn. Prawdziwego szoku doznałem jednak na rozprawie rozwodowej przed Sądem Okręgowym w Krakowie, gdy adwokatka mojej żony, dołączyła do akt… kilkanaście skserowanych stron pańskiego poradnika. Miał być dowód na to, że “szkaluję prokuraturę, sądy, i cały wymiar sprawiedliwości w Polsce”.

Dlaczego ja? Bo moja żona uznała, że autorem kilku opisanych w poradniku historii prawdziwych, jestem właśnie ja, a tylko zasłaniam się pseudonimem. Były to tak absurdalne stwierdzenia, że nawet prowadząca sprawę pani sędzia była mocno zdumiona. Ale… rzeczywiście, kilka historii książki “Rozwód”, jest jakby żywcem wyjętych z mojego (naszego) życia. Przykłady? Dokładnie tak, jak opisał pan to w poradniku, moja żona zaczynała kłótnię, krzycząc na cały głos: “Dlaczego mnie uderzyłeś” “Zostaw mnie” “To boli”. Itp. Patrzyłem na nią kompletnie zdumiony w przekonaniu, że zaczęła mieć problemy z głową. Nie, nic z tych rzeczy! A problemy to wkrótce zacząłem mieć ja, bo – jak się okazało, urządzała te przedstawienia na potrzeby zbliżającego się procesu rozwodowego. I nagrywała moje rzekome rękoczyny, czym wkrótce doprowadziła do tego, że prokuratura postawiła mi zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad nią.

Co gorsza, musiałem opuścić mieszkanie, choć z tego powodu, że je zakupiłem przed ślubem, jestem jego jedynym właścicielem. I najgorsze, wkrótce stanę przed sądem. Wierzę, że przed Temidą dowiodę, jak nikczemnie niesprawiedliwe są te oskarżenia, co nie zmienia faktu, że nikt mi nie zwróci straconego zdrowia i nerwów i nie naprawi zszarganej opinii, a przecież jestem nauczycielem. Wielka szkoda, że nie przeczytałem pańskiej książki wcześniej, bo wiedziałbym, jak kobiety wrabiają facetów w przemoc domową, i miałbym wielką szansę uniknąć swojego losu…”.

(Do mojej historii dołączam zdjęcie fragmentu protokołu z rozprawy sądowej, który zawiera kolejne kłamstwo mojej żony, która słowem nie zająknęła się, że ukradła mi książkę z mojego mieszkania. Tylko stwierdziła, że “Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn” dałem naszemu nastoletniemu synowi, a ona go od niego tylko pożyczyła.)

PS Co krakowski sąd zrobi z “dowodem” w postaci mojej książki? I jak zakończy się sądowa historia Łukasza, o tym z pewnością Was poinformuję.#rozwod#rozwód#poradnikrozwodowy#wojciechmalicki