Ta strona używa plików cookie
Ta strona korzysta z plików cookie, aby zapewnić lepszą wygodę użytkowania. Korzystając z serwisu, wyrażasz zgodę na używanie przez nas wszystkich plików cookie zgodnie z warunkami naszej polityki plików cookie.
Myślisz, że ciebie to nie dotyczy? Pamiętaj, że każdy facet, który stracił majątek, ograniczono mu kontakty z dziećmi i przyklejono łatkę przemocowca, też kiedyś był gotów całować ziemię, po której stąpała jego ukochana. Weź taki scenariusz pod uwagę, i przeczytaj tę książkę nie przed rozstaniem, lecz przed rozpoczęciem związku.
Nieważne, czy jesteś w związku formalnym czy nieformalnym, na przeszło 500 stronach znajdziesz w nim bezcenną, praktyczną wiedzę i odpowiedzi na najważniejsze pytania, m.in.:
I wiele, wiele innych.
– Myślisz, że jesteś szczęśliwy w małżeństwie i ciebie to nie dotyczy? Mylisz się! Przeczytaj tę książkę, póki nie jest za późno…
– Doskonały poradnik obywatelski. Powinien go przeczytać każdy mężczyzna, i to nie przed rozwodem, ale przed… ślubem.
– Od istotnych drobiazgów do spraw najważniejszych. To nie jest zwykły poradnik rozwodowy, to napisana zrozumiałym językiem biblia prawa. Lektura obowiązkowa dla każdego. Także, a może przede wszystkim dla… kobiet.
– Ta książka daje niepowtarzalne możliwości nauki na cudzych błędach, dlatego to bezcenna wiedza, nie tylko prawnicza, ale przede wszystkim życiowa.
– Nie ze wszystkim, zwłaszcza z bardzo surową oceną sędziów, się zgadzam. Ale to ciekawie napisana i mądra książka, z bardzo ważnym, pokojowym przesłaniem.
– Cieszę się, że zabrałeś tę wiedzę i przekazujesz ją dalej. Ktoś, kto przez to piekło nie przeszedł, nigdy nie uwierzy, że rozwód z toksycznym partnerem jest drogą przez piekło. Czytałem fragmenty i wiem, że to strzał w dziesiątkę.
– Po przeczytaniu, przetrawieniu i zastosowaniu wiedzy zawartej w książce zaoszczędzisz mnóstwo nerwów, czasu i pieniędzy. Ta pozycja to inwestycja, nie koszt.
– Uważam się za starego wyjadacza sądowego, ale po lekturze książki myślę, że będzie bardzo przydatna właściwie dla wszystkich mężczyzn mierzących się z rozwodem. Nawet bardzo doświadczonych.
– Rozwód to wojna, która prowadzona jest na wyniszczenie. Lepiej jej uniknąć, a gdy się nie da, przeczytaj koniecznie ten poradnik, by nie popełnić przykrych błędów opisanych skrupulatnie w tej wstrząsającej książce.
– Nie miałem pojęcia, że pozycja ojca przed polskim sądem jest taka słaba. I że jeśli chcesz pokojowego rozstania, to musisz być gotowy do wojny. Czyli: zdeterminowany i zorientowany, co cię czeka. Że musisz wiedzieć, co robić i czego nie robić, żeby nie przegrać.Po przeczytaniu tej książki już wiem…
– Czy polecam tę książkę? Ostrzegam! Będzie bardzo ciężko, dramatycznie. A teraz, czytaj człowieku…
– To prawdziwe kompendium wiedzy. Proste sformułowania, brak typowego prawniczego żargonu, słowniczek pojęć prawniczych sprawia, że pozycja powinna być obowiązkowa dla osób chcących sprawnie przejść tę niełatwą drogę.
– Świetna konstrukcja książki, przykłady z życia, pojęcia, uporządkowana, praktyczna wiedza i przedstawione doświadczenia wielu osób sprawiają, że od książki nie sposób się oderwać. Kawał doskonałej roboty!
„Rozwód – poradnik dla mężczyzn” jest wyjątkowy i przydatny w bardzo wielu sytuacjach, bo:
Książka papierowa dostępna jest tylko tutaj!
Ebooka zamówisz także w Empiku, Legimi, na Allegro.
Chcesz zakupić dla biblioteki albo większą ilość?
Zadzwoń: 602 493 620 lub napisz do nas: biuro@rozwod.eu
czyta Reda Haddad, zawodowy aktor i reżyser
[COUNTER_NUMBER id=614]
Prosta, pojedyncza porada prawna u adwokata lub radcy prawnego kosztuje 150‒200 zł netto. A książkę, liczącą aż 512 stron możesz mieć za jedyne 79,9 zł, a tylko teraz- audiobooka i ebooka- za jedyne 59,9 zł. Za tę kwotę uzyskasz dostęp do potężnej, rzetelnej, wszechstronnej, i co ważne – praktycznej wiedzy, która może ci pomóc w dziesiątkach, setkach sytuacji związanych z rozstaniem (także nieformalnym, gdy nie brałeś ślubu). Możesz dzięki niej uratować najcenniejsze wartości, jak: relacje rodzinne, nerwy, zdrowie, a nawet życie. Najpewniej oszczędzisz także dużo pieniędzy, bo nie wdasz się w kosztowną wojnę rozwodową. I skutecznie zawalczysz o uczciwy podział majątku czy sprawiedliwe alimenty.
Dlatego, ten poradnik to nie wydatek, tylko inwestycja, która błyskawicznie zwróci się z olbrzymią nawiązką.
Nie musisz nam wierzyć na słowo – jeżeli uznasz, że książka nie spełnia twoich oczekiwań możesz ją zwrócić w ciągu 14 dni bez konieczności podawania powodu, i dostaniesz zwrot pieniędzy.
Tutaj, na stronie Wydawnictwa Daję Słowo. Książka nie będzie dostępna w sieciowych księgarniach stacjonarnych i internetowych. Być może pojawi się w pojedynczych, renomowanych księgarniach, z którymi obecnie rozmawiamy.
Książki wysyłamy na bieżąco. Jeżeli zakupisz ją w dniu roboczym do godziny 15, najpewniej dostaniesz ją już… następnego dnia.
Jak najbardziej. Wystarczy, że wybierzesz opcję „Płatność przy odbiorze (za pobraniem)” podczas finalizowania zakupu. Kosztuje to dodatkowe 4,90 zł do ceny zamówienia.
Faktury i dowody sprzedaży przesyłamy wyłącznie w formie elektronicznej, w momencie wysłania towaru. Gdyby z jakiejś przyczyny faktura nie dotarła to prosimy o sprawdzenie folderu niechciane (spam) w poczcie elektronicznej lub (i) kontakt z nami. Na pewno pomożemy!
Wpłaty przyjmujemy wyłącznie przez system szybkich płatności – imoje. Pozwala to w ekspresowym tempie opłacić zamówienie. W ramach systemu można także zapłacić kartą kredytową lub wybrać metodę tradycyjnego przelewu – tam znajdzie się numer konta do wpłaty bezpośredniej. Jeśli z jakiegoś powodu masz problem z płatnością, skontaktuj się z nami na sklep@rozwod.eu – na pewno pomożemy!
Nie, nie planujemy żadnych obniżek. To nie jest „sezonowa” książka, lecz poradnik, który będzie zawsze potrzebny ludziom. Oczywiście, kolejne wydania będą aktualizowane, bo przepisy prawa się zmieniają. Jesteśmy wydawcą i jedynym dystrybutorem naszych książek, dlatego kupując u nas, a nie z drugiej ręki, masz gwarancję najniższej ceny na rynku. Nie zwlekaj z zakupami, bo taniej nie będzie. A może być drożej, jeśli ceny papieru i druku ulegną zmianom.
Nie, w tym momencie musisz poprosić o zakup kogoś w kraju i przesłanie Ci książki za granicę. Ale w przyszłości nie wykluczamy takiej możliwości.
Tak, wkrótce na tej stronie będziesz mógł zakupić poradnik w formie ebooka, w formatach: epub i .mob. Co do audiobooka – na razie nie mamy takich planów.
Jeżeli jesteś w szczęśliwym związku, masz żonę albo właśnie zamierzasz się oświadczyć, prawdopodobnie w ogóle nie bierzesz pod uwagę scenariusza, który mógłby Cię zaprowadzić do sali sądowej, w której to Ty będziesz oskarżany o spowodowanie rozpadu małżeństwa. Książka Wojciecha Malickiego o rozwodach jest dokładnie tym, co wskazuje tytuł: pełnym konkretnych rozwiązań poradnikiem, jak przebrnąć przez rozstanie, gdy wiąże Was już nie tylko słowo, ale też szereg wspólnych zobowiązań, dzieci, aktów własności i dom. I zminimalizować straty. Gdy się rozwodzisz, zawsze coś tracisz. Tracisz poczucie bezpieczeństwa, często sporo pieniędzy, bardzo dużo czasu, część znajomych, rozpadają się Twoje plany. Nie wspominając już o takich oczywistościach jak ukochana (przynajmniej niegdyś) osoba i bliski kontakt z dziećmi, bo i tak się zdarza. „Rozwód. Poradnik dla mężczyzn” jest czymś w rodzaju instrukcji obsługi, która pomoże Ci ograniczyć te straty do minimum, tak, żebyś po rozwodzie mógł zacząć budować swoje życie od nowa, a nie staczał w kolejne kręgi rozpaczy. Zacznijmy od tego, że autor wie, o czym mówi. Sam ma za sobą rozwód, z wykształcenia jest prawnikiem i przez lata dziennikarzem i reporterem śledczym, więc książka jest bogato udokumentowana i mocno osadzona w rzeczywistości, głównie niezbyt sprzyjającej mężczyznom rzeczywistości polskich sądów rodzinnych, w których orzekają głównie kobiety. Ty też możesz się rozwieść Jeżeli jesteś w szczęśliwym związku, masz żonę, z która się szczerze kochacie, albo właśnie zamierzasz się oświadczyć, prawdopodobnie w ogóle nie bierzesz pod uwagę scenariusza, który mógłby Cię zaprowadzić do sali sądowej, w której to Ty będziesz oskarżany o spowodowanie rozpadu małżeństwa. Jednak pamiętaj, że każdy facet, któremu odebrano połowę majątku, ograniczono kontakty z dziećmi i przyklejono łatkę przemocowca, też kiedyś był gotów całować ziemię, po której stąpała jego ukochana. Książka „Rozwód. Poradnik dla mężczyzn” jest więc pozycją dla każdego mężczyzny, podobnie jak instrukcja udzielania pierwszej pomocy. Lepiej, żeby nigdy się nie przydała, ale dobrze jest wiedzieć, co robić, jeśli sprawy potoczą się źle. Nierówne szanse Autor, na podstawie statystyk, wysłuchanych historii i własnego doświadczenia dochodzi do wniosku, że w razie rozwodu kobieta jest w uprzywilejowanej pozycji. Z danych GUS wynika np. że sprawach rozwodowych, w których sąd orzeka o winie, sześciokrotnie częściej winą zostaje obciążony mężczyzna. Ta dysproporcja jest co najmniej zastanawiająca. I właśnie dlatego jest to książka skierowana do mężczyzn. Autor doskonale zdaje sobie sprawę i często to podkreśla, że wielu facetów wyraźnie się nie sprawdza w roli męża. Są tacy, którzy piją za dużo, którzy używają przemocy, są leniwi, zdradzają i popełniają czyny, które ich dyskwalifikują jako partnerów. Tacy niech sobie radzą sami. Ten poradnik jest przeznaczony dla tych, którzy mieli pecha związać się z kobietami, które oszukują, kłamią, spiskują, fabrykują dowody i używają całej gamy innych nieczystych zagrań, żeby tylko pognębić byłego ukochanego i zyskać na rozwodzie jak najwięcej. Bo to zła kobieta była Tak. Są takie kobiety. Są kobiety, które najpierw długo prowokują męża, żeby włączyć nagrywanie w telefonie wtedy, gdy on w końcu traci cierpliwość. Są kobiety, które szantażują dziećmi, są takie, które zakładają bogu ducha winnemu mężowi niebieską kartę, by potem wykorzystać ją w sądzie. Są takie, które śledzą, podsłuchują i namawiają rodzinę do fałszywych zeznań. Mnóstwo takich mrożących krew w żyłach prawdziwych historii również znajdziesz na kartach tej książki. Potraktuj je jak przestrogę. Przestrogę, że w sytuacji konfliktowej napięcie rośnie i potrafi wydobyć z ludzi to, co najgorsze. Również z Ciebie. Nie daj się ponieść emocjom Najważniejszym chyba przesłaniem tej książki jest „odpuść”. Nie daj się ponieść emocjom. Nie próbuj się mścić, nie rób nic za wszelką cenę, bo ta cena może się okazać za wysoka. Urażona ambicja, duma, chęć wygranej, „ja jej pokażę” etc. to źli doradcy. Przez nadmiar emocji możesz stracić o wiele więcej niż zyskać.Zdaniem autora Twoim największym sojusznikiem w konflikcie rozwodowym, jeśli już do niego dojdzie, jest rozum, wiedza i chłodna kalkulacja. Rozum, który pozwoli Ci przewidzieć ruchy przeciwnika. Wiedza, że w realiach sądowych prawda nie zawsze wygrywa. I chłodna kalkulacja, o co opłaca się walczyć, a co lepiej z góry spisać na straty. Konkrety Ta książka nie bez kozery ma w tytule słowo „poradnik”. Bo jest właśnie poradnikiem, konkretnym do bólu. Gdzie szukać urządzeń podsłuchowych? Ile kosztuje i jak wybrać adwokata? Jakich pytań się spodziewać na Sali sądowej? Jak bronić się przed fałszywymi oskarżeniami np. o przemoc domową czy molestowanie dziecka? Jak się ubrać na rozprawę, czego nie robić, o której się stawić? Co robić, gdy sędzia jest stronnicza? Jak uchronić się przed bezdomnością i jak walczyć o prawo do opieki nad dziećmi? Czy można „nie dać komuś rozwodu”? Szczegółowe odpowiedzi na te i wiele, wiele innych pytań znajdziesz właśnie w tym poradniku. Konkretnie i po męsku, jakbyś rozmawiał z doświadczonym kumplem. Moim zdaniem lektura obowiązkowa dla każdego faceta, bo oprócz wymiaru praktycznego, jest to też kawał porządnie napisanej literatury faktu – obrazującej sytuację mężczyzn w tym fragmencie wszechświata, w którym o męskiej dominacji nie ma mowy. Spis treści Żeby przybliżyć nieco zakres porad, pozwolę sobie przytoczyć spis treści, który moim zdaniem najlepiej pokazuje, czego się po „Rozwodzie” spodziewać.„Spis treści ROZDZIAŁ I Reakcja na krzywdę, czyli coś gorszego od samej krzywdy ROZDZIAŁ II Rozstanie na podsłuchu, czyli jak nie paść ofiarą inwigilacj ROZDZIAŁ III Budowanie legendy ofiary, czyli jak radzić sobie z manipulacjami ROZDZIAŁ IV Niebieska Karta, czyli wszystko o tej procedurze i sposób, jak ją zneutralizować ROZDZIAŁ V Oskarżenia, oskarżenia, czyli jak skutecznie obronić się przed fałszywymi zarzutami o przemoc domową ROZDZIAŁ VI Wrabianie w molestowanie dziecka, czyli sposoby obrony przed atakiem atomowym ROZDZIAŁ VII Kto to jest dobry adwokat, czyli kogo szukać i jak z nim współpracować ROZDZIAŁ VIII Koniec małżeństwa, czyli wszystko, co powinieneś wiedzieć o procedurach rozwodowych ROZDZIAŁ IX Przepisy, przepisy, czyli rozwód w teorii i praktyce ROZDZIAŁ X Separacja, czyli rozwód na próbę ROZDZIAŁ XI Świadkowie w polskich sądach, czyli jak bronić się przed wszechobecnymi kłamstwami ROZDZIAŁ XII Apelacja i nie tylko, czyli możliwości zmiany niekorzystnego wyroku „Spis treści ROZDZIAŁ I Reakcja na krzywdę, czyli coś gorszego od samej krzywdy ROZDZIAŁ II Rozstanie na podsłuchu, czyli jak nie paść ofiarą inwigilacj ROZDZIAŁ III Budowanie legendy ofiary, czyli jak radzić sobie z manipulacjami ROZDZIAŁ IV Niebieska Karta, czyli wszystko o tej procedurze i sposób, jak ją zneutralizować ROZDZIAŁ V Oskarżenia, oskarżenia, czyli jak skutecznie obronić się przed fałszywymi zarzutami o przemoc domową ROZDZIAŁ VI Wrabianie w molestowanie dziecka, czyli sposoby obrony przed atakiem atomowym ROZDZIAŁ VII Kto to jest dobry adwokat, czyli kogo szukać i jak z nim współpracować ROZDZIAŁ VIII Koniec małżeństwa, czyli wszystko, co powinieneś wiedzieć o procedurach rozwodowych ROZDZIAŁ IX Przepisy, przepisy, czyli rozwód w teorii i praktyce ROZDZIAŁ X Separacja, czyli rozwód na próbę ROZDZIAŁ XI Świadkowie w polskich sądach, czyli jak bronić się przed wszechobecnymi kłamstwami ROZDZIAŁ XII Apelacja i nie tylko, czyli możliwości zmiany niekorzystnego wyroku Książkę Rozwód. Poradnik dla mężczyzn można nabyć w wersji papierowej, elektronicznej lub w postaci audiobooka tutaj. Zapraszam do lektury (kliknij tutaj)
O książce “Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn”, ale nie tylko, porozmawialiśmy w Wacławem Pintalem w TVL. Zapraszam do obejrzenia 15-minutowego programu: https://www.youtube.com/results?search_query=TVL+Malicki
Tak jak Wergiliusz będący przewodnikiem w „Boskiej Komedii”, tak Wojciech Malicki prowadzi nas przez meandry piekła i czyśćca rozstaniowego. Szanowni Państwo, dzisiaj dogłębna, błyskotliwa, no i fachowa recenzja. Bo napisał ją świetny prawnik Paweł Żmuda-Trzebiatowski, na co dzień poznański notariusz. Tekst pochodzi z Portalu “Facet po 40” Rozwód i zakończenie wieloletniego związku to zazwyczaj jedno z najbardziej traumatycznych i przełomowych doświadczeń w naszym życiu. To czas, który jest szczególnie bolesny wówczas, gdy wikłani jesteśmy w konflikt, w którym druga strona nie gra czysto a publiczny system ochrony naszych praw (naszych dzieci także) okazuje się często być sprawiedliwym tylko z nazwy. To czas niepewności i budowania nowego świata wokół nas. To czas, w którym czujemy się często bezsilni i bezradni. Bezcenne okazuje się wówczas wsparcie kogoś mądrego i empatycznego, rzetelnego i znającego realia sytuacji, w której się znaleźliśmy – i okazuje się, że te określenia możemy odnieść również do książki Wojciecha Malickiego – „Rozwód – poradnik dla mężczyzn”. Tak jak po kontakcie z mądrym człowiekiem, tak po przeczytaniu mądrej książki mamy wrażenie, że czas spędzony na tej lekturze jest czasem dobrze wykorzystanym, choć nie każda chwila takiej lektury jest komfortowa – konfrontacja z gorzką prawdą nie należy zazwyczaj do przyjemności. Podczas lektury książki Wojciecha Malickiego nie brakuje właśnie takich gorzkich momentów konfrontacji naszego idealizmu i potrzeby sprawiedliwości z naszą polską rzeczywistością rozwodowo – rozstaniową. I tu tkwi jedna z podstawowych wartości tej książki – chroni nas odzierając z często naturalnej naiwności i wiary w polski wymiar sprawiedliwości. To pozycja książkowa dla tych, którzy nie chcą „marnować najlepszych lat życia na bezsensownej walce, która pustoszy ciało, psychikę i portfel” – jak wskazuje autor w przedmowie.Kluczowe przesłanie książki można streścić w innym cytacie autora – w czasie rozstania „zabiegaj o pokój, idź na ustępstwa, dbaj o dobre relacje z byłą żoną, ale nigdy nie zapominaj o mądrej rzymskiej maksymie – chcesz pokoju, szykuj się na wojnę”. Tym bardziej, że w wojnach czy sporach rozwodowych w polskich realiach z całą pewnością mężczyźni mają zazwyczaj słabszą pozycję a kobiety są w sytuacji uprzywilejowanej i to nie tylko przez prawo, ale przede wszystkim przez stereotypowe podejście większości osób decydujących o rozstrzygnięciach tych sporów – czyli w około 90% również kobiet (sędziów rodzinnych, psychologów, pedagogów itp.). Mimo zmiany ról społecznych na przestrzenni ostatnich kilkudziesięciu lat, mimo zdecydowanie większego zaangażowania mężczyzn w opiekę i wychowanie dzieci, mimo de facto dokonanej emancypacji kobiet, mężczyzna po rozwodzie czy rozstaniu z partnerką nadal zazwyczaj redukowany jest do roli drugoplanowego rodzica i bankomatu. Po zakończeniu lektury „Rozwodu” nasunęła mi się pewna analogia do “Boskiej Komedii” Dante Alighieriego – lektury obowiązkowej dla uczniów szkół średnich, arcydzieła średniowiecznej włoskiej literatury. Tak jak Dante Alighieri, tak autor „Rozwodu” pokazuje wędrówkę przez piekło i czyściec aby dojść do raju (tj. w przypadku mężczyzny w sytuacji rozstaniowej – sprawiedliwego ukształtowania rozwiązań rodzinnych i majątkowych oraz uzyskania spokoju wewnętrznego). Nad wejściem do piekła głównego bohatera „Boskiej Komedii” wita napis „Porzućcie wszelką nadzieję, wy którzy tu wchodzicie” – to ostrzegawcze hasło można spokojnie zaadresować również do każdego mężczyzny wchodzącego w sądowy spór z byłą partnerką, zwłaszcza w sytuacji posiadania wspólnych dzieci i majątku. Tak jak Wergiliusz będący przewodnikiem w „Boskiej Komedii”, tak Wojciech Malicki prowadzi nas przez meandry piekła i czyśćca rozstaniowego. Tak jak utwór Dantego kończy się jednak szczęśliwie, tak i autor „Rozwodu” wskazuje, że i piekło rozstania również może zakończyć się podobnie – jeśli tylko obierzemy właściwą drogę. Mianem komedii możemy określić zaś nasz system, w którym zamiast sprawiedliwości otrzymujemy często kubeł zimnej wody na nasze naiwne głowy.W podtytule recenzowanej pozycji zamiast słowa „poradnik” równie właściwe byłoby zatem użycie słowa „przewodnik”. Bo omawiana książka nie tylko radzi, ale w mądry a jednocześnie ciekawy i przystępny sposób wyjaśnia, informuje i prowadzi przez meandry proceduralne i psychologiczne zakończenia relacji damsko – męskiej. Nie tylko doradza, ale ostrzega i uświadamia w temacie czekających nas pułapek. A wybór drogi autor pozostawia zazwyczaj nam – bez nachalnego sugerowania jedynie słusznego postępowania.Jako prawnik pracujący w zawodzie notariusza, mając często do czynienia z tematami majątkowymi rozstających się małżonków, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że w kwestie merytoryczne dotyczące spraw majątkowych przedstawione przez autora są rzetelne a jego obserwacje i sugestie właściwe oraz słuszne. Do każdego zaś przemówi prosty lecz precyzyjny język, którym omawiane są trudne i skomplikowane zjawiska. Reporterska lekkość opisu, merytoryczna głębia i rzetelność, krytycyzm systemu bez konfrontacyjnego nastawienia, a także spectrum wybranych tematów sprawia, że „Rozwód” Wojciecha Malickiego to lektura nie tylko potrzebna i wartościowa, ale i ciekawa poznawczo. To wyjątkowa książka nie tylko dla mężczyzn rozstających się z żoną czy partnerką życiową. To pozycja, która daje nam sporo do myślenia, ale może być też absolutnie intrygującym źródłem tematów do rozmów towarzyskich o związkach i ich kończeniu. To książka w której znajdziesz porady, które w sytuacji rozstania chciałbyś usłyszeć od osoby bliskiej a wiedza, którą możesz przyswoić w trakcie lektury daje narzędzia do pomocy sobie lub tym, którzy w Twoim środowisku przechodzą przez trudne rozstanie lub taka sytuacja im grozi. Lektura „Rozwodu” i obserwacja obecnego systemu sądownictwa rodzinnego (a często bolesne doświadczenia zetknięcia się z tym systemem) pozwalają na stwierdzenie, że jest to niemal ta sama rzeczywistość co przedstawiona w połowie lat 90-tych w kultowym lecz wstrząsającym filmie Macieja Ślesickiego „Tato”, z głównym bohaterem granym przez Bogusława Lindę i uwikłanym w dramat rodzinny – jako alienowany ojciec i sponiewierany mąż. To niestety również polskie realia trzeciej dekady XXI wieku. Wskazany film nadal wydaje się więc pozostawać nie fikcją, a fabularyzowanym dokumentem.„Rozwód poradnik dla mężczyzn” to jedna z tych książek, po przeczytaniu których mamy satysfakcję, że nie straciliśmy czasu i chyba staliśmy się nieco mądrzejsi – nie tylko w sytuacji rozstania, ale także w budowaniu z naszymi partnerkami relacji zarówno istniejących jak i nowych. Serdecznie polecam przeczytanie pozycji „Rozwód poradnik dla mężczyzn” – poradnika przez duże ”P”. Z podziękowaniami dla autora Wojciecha Malickiego Paweł Żmuda – Trzebiatowskihttps://facetpo40.pl/rozwod/rozwod-poradnik-dla-mezczyzn-recenzja-ksiazki/ 0 komentarzy
Są dwa, a nawet trzy – legalne – sposoby, aby przeczytać cały (ponad 500 stron!) poradnik za darmo. Skorzystaj z nich i zdobądź praktyczną wiedzę, jak nie przegrać rozwodu (rozstania), i przejść cało przez bagno polskiego wymiaru sprawiedliwości. Pierwszy sposób: Zarejestruj się na Platformie Legimi.Pl – gdzie pierwsze siedem dni korzystania z ebooków jest darmowe i ściągnij poradnik „Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn”. Jest dostępny pod tym adresem: https://www.legimi.pl/ebook-rozwod-poradnik-dla-mezczyzn-wojciech-malicki,b726879.html Sposób drugi: Udaj się do swojej biblioteki i poproś o darmowy kod do Platformy Legimi Pl i z podanego adresu ściągnij ebooka. Dodam, że praktycznie wszystkie stacjonarne biblioteki w Polsce udostępniają swoim Czytelnikom darmowe kody, ale mają ich w ograniczonej ilości – dlatego warto udać się po nie na początku miesiąca. Możesz także poprosić w swojej bibliotece (również on-line), aby zakupiła do swoich zbiorów książkę papierową, którą później wypożyczysz. Sposób trzeci: Już kilkadziesiąt bibliotek w Polsce ma w swoich zbiorach tę książkę, sprawdź (także on-line) zatem, czy Twoja również ją ma? Jeśli tak, to bez problemu ją wypożyczysz. A jeśli Twoja biblioteka jej nie ma, poproś, aby ją zakupili do swoich zbiorów. Bibliotekarze zwykle spełniają wolę swoich czytelników.
Wojciech Malicki Polki nie rodzą dzieci także dlatego, że coraz więcej Polaków nie chce zakładać rodzin i zostawać ojcami. Bo mają coraz większe szanse na rozwód, a po nim niemal pewną rolę weekendowego taty-bankomatu. I to w dobrej opcji, bo w gorszej, skończą jako alimenciarze, bankruci lub bezdomni, zaś w najgorszej – w więziennej celi albo na cmentarzu. Politycy opozycji, dziennikarze, fachowcy od demografii i celebryci etc. zgodnie oburzyli się słowami Jarosława Kaczyńskiego, który zawyrokował, że Polki nie rodzą dzieci, bo “dają w szyję”. I sami podali wiele powodów zapaści demograficznej w Polsce. Polki wg nich nie rodzą, bo: po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie dopuszczalności aborcji – boją się o własne życie, nie mają dostępu do bezpłatnych zabiegów in-vitro, mieszkania są za drogie, a kandydaci na ojców za słabo wykształceni itd., itp. Praktyczne wszystkie przytaczane powody spadku dzietności – sprowadzały się do decyzji kobiet o nierodzeniu dzieci. O woli mężczyzn w życiowych dylematach: mieć czy nie mieć potomstwa, nikt nawet nie wspomniał. Tak, jakby spełnił się scenariusz z komedii Juliusza Machulskiego “Seksmisja”, który zakładał, że w 2044 roku, rodzenie i wychowanie dzieci, będzie wyłączną domeną kobiet. Dane nie kłamią Wyzerowanie roli mężczyzn w narodowej dyskusji o kryzysie demograficznym jest znamienne i…fałszywe, bo coraz więcej Polaków, świadomie rezygnuje z zakładania rodzin i zostawania ojcami! Dotarło do nich bowiem, że mają coraz mniejsze szanse na trwały związek, bo statystyki są nieubłagane: co roku do sądów wpływa ok. 60 tysięcy pozwów rozwodowych, z czego aż 75-80 procent z nich składają kobiety. Efekt? Na dziesięć zawieranych w Polsce małżeństw, przypada już ponad trzy rozwody (w miastach nawet cztery!), a że w liczbie rozstań gonimy również Europę, to wkrótce szansę zostania rozwodnikiem będzie miał co drugi żonaty Polak. – Nawet jeśli jesteś odważny, lubisz adrenalinę i ryzyko, to czy skoczyłbyś ze spadochronem, gdyby cię uprzedzono, że masz 50% szans na przeżycie tego skoku? – tak to obrazowo zilustrował twórca podcastów “Musisz Wiedzieć” na YT. Obawa życiowej porażki, jaką jest rozpad rodziny, zniechęca do jej założenia, ale znacznie większym straszakiem jest perspektywa “rozwodu po polsku”. Czyli, brudnej, wyniszczającej wojny, w której ojciec-Polak zwykle stoi na z góry straconej pozycji, a jej skutki, są dla niego opłakane. Nic do gadania Rozwodzącemu się ojcu Konstytucja RP gwarantuje równość wobec prawa, ale nie wobec prawa rodzinnego, bo w dziewięciu na dziesięć przypadków, sądy – to matkę uczynią tzw. rodzicem pierwszoplanowym. Skutki? Dziecko zamieszka z nią na stałe, na jej konto będą spływać alimenty od ojca i świadczenia socjalne (np. 500+), a przede wszystkim to, że matka stanie się niemalże właścicielką syna czy córki. Zaś ojcu przypadnie rola rodzica dużo gorszej kategorii, bo zostanie weekendowym tatą, mającym prawo do sporadycznych kontaktów z dziećmi. I choć formalnie, czyli w wyroku rozwodowym, zachowa pełną władzę rodzicielską nad dzieckiem, to w rzeczywistości będzie miał niewiele, a najczęściej, nic do gadania. I w codziennych, drobnych, i w najważniejszych, życiowych sprawach swojego potomstwa. – Polska norma kontaktów z dzieckiem to co drugi weekend i jedno popołudnie w tygodniu. Gdy ojciec chce się z dzieckiem spotykać częściej, albo co “gorsza”, przebywać z nim tyle samo, co matka, to w sądzie rodzinnym, czeka go upokarzająca droga przez mękę. “Moja” pani sędzia w ogóle nie mogła zrozumieć, dlaczego domagam się częstych kontaktów z synem, a gdy jej tłumaczyłem, że chcę go nadal wychowywać, usłyszałem, że “o dobru dziecka mogłem pomyśleć wcześniej” – opowiada Michał Jasiewicz, szef fundacji “Kocham cię Tato”. W kapsule czasu Rokrocznie tysiące polskich ojców na własnej skórze przekonuje się, że nasze sądownictwo rodzinne jest skansenem, gdzie nowa rzeczywistość praktycznie nie ma wstępu. Dowód? Powołane przed 45 laty sądy rodzinne, wciąż stosują prawo rodzinne, w dużej mierze niezmieniane od jego ustanowienia w roku…1964. A orzekający w nich sędziowie, czytaj: w zdecydowanej większości sędzie-kobiety, kierują się niepisaną zasadą że „dziecko należy do matki”, wywodzącą się z czasów…pańszczyzny. Bo to chłopi, czyli przodkowie zdecydowanej większości współczesnych Polaków, żeby przetrwać potworną biedę, wyzysk i brak jakichkolwiek perspektyw, stworzyli model rodziny, w którym matka zajmowała się wychowaniem dzieci, a na ojcu spoczywała odpowiedzialność za biologiczne przetrwanie. Oboje małżonkowie harowali, ale to mężczyzna wykonywał najcięższe prace, dlatego nie miał ani czasu, ani siły na zajmowanie się dziećmi, i zwykle był oschłym, nieokazującym uczuć rodzicem, przekonanym że tylko “zimny chów” zahartuje dziecko do arcytrudnych warunków życia. Taki podział ról w rodzinie to już zamierzchła historia, współcześni mężczyźni chodzą ze swoimi kobietami do szkół rodzenia, uczestniczą w porodach, karmią, przewijają i zostają sami z niemowlakami na całe dnie. W rezultacie, mają o niebo silniejsze więzy z dziećmi, niż ich przodkowie. Ale dla sądów rodzinnych te głębokie zmiany cywilizacyjne i kulturowe, nie mają większego znaczenia, dlatego pomijają korzystne dla ojców opinie biegłych, lekceważą fakty, gdy ojcowie rokują być lepszymi rodzicami od matek. – Wciąż najważniejsza jest „tradycja”, przekonanie, że dziecko należy do matki albo, że powinno zostać z nią przez zasiedzenie. Wbrew wszystkiemu, co składa się na dobro tego dziecka – tak Barbara Adynowska, warszawska adwokat i była sędzia sądu rodzinnego, opowiadała przed kilkoma laty. Gdy zapytałem ją o to samo dzisiaj, mówi, że widzi w orzecznictwie sądów pozytywne zmiany, ale do równouprawnienia rodziców po rozstaniu, droga jest wciąż bardzo daleka. Polskie sądy są kapsułą czasu… Rozwiązań idealnych nie ma Opieka naprzemienna, czyli matka i ojciec zajmują się dzieckiem po równo, nie jest idealnym wyjściem, bo takich w przypadku rozstania rodziców zwyczajnie nie ma, ale jest rozwiązaniem optymalnym. Bo tata i mama pozostają pełnoprawnymi rodzicami, a nieuprzywilejowanie żadnego z nich, wymusza na nich współpracę, ogranicza konflikty (dziecko nie staje się kartą przetargową!) i eliminuje ryzyko alienacji rodzicielskiej, czyli blokowania lub utrudniania drugiemu rodzicowi kontaktów z dzieckiem. – W Danii sądy orzekają opiekę naprzemienną nawet w czterdziestu procentach rozstań rodziców, we Francji niewiele mniej, podobnie dzieje się w innych krajach zachodnich – mówi Przemysław Koziński, prawnik i szef walczącej o prawa ojców organizacji “Szczyty alienacji rodzicielskiej” A u nas? Na prawie pół miliona orzeczeń wydanych w latach 2018-2019 w sprawach rodzinnych, sądy orzekły opiekę naprzemienną…62 razy. Polak-ojciec ma szansę na opiekę naprzemienną w zasadzie tylko wtedy, gdy wykaże poprawne relacje z matką dziecka, co de facto oznacza, że o jej przyznaniu decydują nie sądy, lecz matki. A one zwykle się nie godzą, bo przy opiece naprzemiennej znoszone są alimenty. Przemysław Koziński (Szczyty Alienacji Rodzicielskiej) od kilku lat próbuje przekonać parlamentarzystów do zmian w prawie…. Kto ma dziecko, ten ma władzę Rankiem, 29 kwietnia 2022 r. przed gmachem sądu w Przemyślu spłonął volkswagen golf. Po ugaszeniu ognia strażacy wyciągnęli z wraku auta zwłoki 48-letniego Aleksandra Batyckiego, a śledczy uznali, że doszło do samospalenia. Miejscowi dziennikarze szybko ustalili, że mężczyzna targnął się na własne życie z bezradności, bo była żona uniemożliwiała mu kontakt z dzieckiem: „Córka ma 11 lat i od 2015 roku była żona utrudnia mi kontakt z dzieckiem do tego stopnia, że sprawą zajmował się sąd, nakazując umożliwienie komunikowania się z dzieckiem. Problem w tym, że jest to niewykonalne. Ostatni raz rozmawiałem z nią 8 stycznia ubiegłego roku. Dziecko jest bez przerwy manipulowane. Sprawa trafiła do sądu. Wokanda jest ciągle przekładana. Wydaje mi się, że takie przypadki należy rozpatrywać z urzędu i szybko. Specjaliści piszą o zaburzeniach emocjonalnych matki i nic się nie dzieje. Ona nadal robi wszystko, by wymazać ojca z pamięci dziecka. Końcem 2017 r. złożyłem do sądu wniosek o rozszerzenie kontaktów z córką. Do dzisiaj sprawa nie została rozstrzygnięta. Pozbawiono mnie możliwości powiedzenia dziecku, że też je kocham. Polskie prawo nie działa!” – tak, kilka miesięcy wcześniej, opowiadał reporterowi “Gazety Jarosławskiej”: Członkowie organizacji “Alienacja rodzicielska” w miejscu, gdzie zginął Olek. –Alienacja rodzicielska zabija! I takie dramatyczne przypadki ojców, którzy z bezsilności porywają się własne życie, przebijają się do szerokiej opinii publicznej. Ale problem jest powszechny – mówi Przemysław Koziński – Szacujemy, że na około 60 tysięcy rozwodów i 40 tysięcy nieformalnych rozstań rocznie, aż w co trzecim przypadku dochodzi do sytuacji, że rodzic blokuje drugiemu rodzicowi kontakty z dzieckiem lub w większym czy mniejszym stopniu je utrudniania, albo “tylko” wciąga potomstwo w konflikt z byłym partnerem. Alienują i matki, i ojcowie, w proporcjach mniej więcej takich samych, jak sądy przyznają im rolę pierwszoplanowego rodzica. Problem dotyka wszystkich grup społecznych, znany politolog prof. Wawrzyniec Konarski przez lata walczył o możliwość widywania się z synem. Bezskutecznie. – Niestety, nie mam kontaktów z dzieckiem…– napisał mi w mailu przed kilkoma dniami. Dlaczego matki nagminnie alienują? Bo mogą! Blokowanie kontaktów, choć łamie orzeczenia sądów, w praktyce jest bezkarne. Powód? W przeciwieństwie do niepłacenia alimentów, blokowanie czy utrudnianie rodzicowi kontaktów z dzieckiem, nie jest przestępstwem, ani nawet wykroczeniem! Owszem, kodeks, ale nie karny, tylko postępowania cywilnego, przewiduje karę finansową (tzw. sankcję) za utrudnianie kontaktów z dzieckiem, ale w praktyce, takie sprawy ciągną się w sądach długimi miesiącami (nawet latami) i rzadko kończą ukaraniem matki-alienatorki. A jeśli już, to zwykle śmiesznie małą kwotą, co nie przynosi żadnego efektu. Jak to działa w praktyce, ujawniła Agnieszka Swaczyna, adwokatka z Krakowa, na swoim fejsbukowym blogu: Sąd z Krakowa uznał, że matka zarabiająca 6000 zł netto plus premie, za każde zablokowanie kontaktu z dzieckiem zapłaci 100 zł. W grudniu 2022 też w Przemyślu, tyle że w gmachu sądu okręgowego, ponownie podpalił się, który nie może spotykać się z dziećmi. Jemu udało się przeżyć… Zmanipulować dziecko? Żaden problem Z egzekwowaniem z prawa do kontaktów z dziećmi było źle, a od ubiegłego roku jest…jeszcze gorzej, bo Trybunał Konstytucyjny uznał, że rodzic nie musi płacić drugiemu rodzicowi za blokowanie kontaktów, jeśli dziecko nie chce go widzieć. – Rodzic-alienator wie, jak zmanipulować dziecko, aby powtórzyło w sądzie wszystko, co mu się powkłada do głowy. Również to, że boi się ojca i nie chce go widywać. Znam wiele przykładów, że to się dzieje!– opowiada Koziński. Ojcowie, którzy wbrew wszystkiemu podejmują walkę o dzieci, muszą przygotować się na długą i wyboistą drogę do sprawiedliwości. Maciej Gramens z Gdyni, tak podsumował swoją batalię: Ponad: 3 lata bez kontaktu z synem, 500 uniemożliwionych kontaktów z dzieckiem, 75000 przejechanych kilometrów, 80 spraw sadowych, w tym bezpodstawne sprawy karne, 1000 pism wysłanych do instytucji publicznych, 500 godzin rozmów z urzędnikami, prokuratorami, policjantami i pracownikami sądów. On nie odpuścił i pod koniec ubiegłego roku wywalczył decyzję sądu, który uznał, że synek ma zamieszkać z nim. Ale to postanowienie sądu nie znaczy na razie nic. Powód? Matka zmieniła dziecku miejsce zamieszkania, nie informując o tym ojca. – Zgłosiłem zaginięcie syna, ale policja nie robi nic, aby go znaleźć. A kurator już mnie poinformował, że nawet, gdy ustalą nowy adres synka, a matka nie będzie go chciała wydać, to on odstąpi od czynności, aby nie zagrażać dobru dziecka. Równość ojców i matek wobec prawa to fikcja – opowiada Maciej. Efekt? Tysiące dzieci wychowuje się bez ojców, a tysiące ojców, często młodych ludzi, nie decyduje się kolejny raz na tacierzyństwo. Orzeczenie sądu nic nie znaczy, Maciej nadal nie może widywać się z synkiem Do jednego wora Zaległości alimentacyjne wzrosły w ciągu roku o blisko 4 mld zł, do prawie 13,4 mld zł. Przybyło ponad 41 tys. osób niepłacących alimentów i jest ich w sumie 278 tysięcy. Ponad 94 proc. wszystkich dłużników alimentacyjnych to ojcowie – podała w grudniu ubiegłego roku PAP. A na portalach znowu pojawiły się teksty z dyżurnymi tytułami: „Przepisy swoje, alimenciarze swoje”, „Polski wstyd! I nikt nawet nie zająknął się o tym, że znowu do jednego wora z napisem „Wredni alimenciarze” wrzucono nieodpowiedzialnych pseudotatusiów, którzy okradają swoje dzieci i…solidnych, odpowiedzialnych ojców, którzy dłużnikami alimentacyjnymi nie zostali z własnej woli czy niezaradności. Oni nie płacą alimentów tylko dlatego, że zasądzono im kwoty, na które ich nie stać. – Polskie sądy potrafią upodlić i uczynić niewypłacalnym dłużnikiem każdego przyzwoitego i ciężko pracującego ojca – uważa Michał Wyczałkowski, ojciec, działacz Stowarzyszenia “Dzielny Tata” z Wrocławia. I nieważne, czy ojciec zarabia dużo czy wyrabia najniższą pensję krajową. Dzieje się tak, bo zgodnie z niezmienianymi od dziesiątek lat, przepisami, przy określaniu wysokości alimentów, sąd nie ma obowiązku uzależniać ich od faktycznych zarobków (aktualnego PiT-a), lecz od tzw. możliwości zarobkowych. Znaczy to, że sędzia, którym nierzadko jest trzydziestolatka mieszkająca z rodzicami, na podstawie swojego “doświadczenia życiowego”, ocenia, ile powinien zarabiać 50-letni ojciec. Drugim kryterium są tzw. usprawiedliwione potrzeby dziecka. Które są zasadne, a które wyimaginowane, i ile pieniędzy potrzebuje dziecko na ich zaspokojenie, o tym też każdorazowo decyduje pan, a najczęściej pani w todze z orłem na piersi. Samodzielnie, znowu po uważaniu, bo ponownie nie wiążą ich żadne sztywne przepisy, zalecenia, wytyczne, ani tabele. Efekt jest taki, że matki, oprócz wydatków na oczywiste potrzeby życiowe, jak jedzenie, ubranie, pomoce szkolne, wyjazdy wakacyjne itp., wypisują całe listy wziętych z sufitu kosztów, najczęściej leczenia i zajęć pozalekcyjnych. – Nawet jeśli we wstępnej fazie jest jakiś rodzaj porozumienia, to kończy się ono na etapie walki o alimenty, kiedy okazuje się, że dziecko chodzi na 36 zajęć dodatkowych i musi mieć najdroższy aparat na zęby. A kiedy alimenty zostają orzeczone, dziecko jest z większości zajęć wypisywane, “bo jest przemęczone”. To wyłącznie zagrywka dla sądu – przyznał niedawno sędzia Waldemar Żurek w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” Michał Wyczałkowski od lat pomaga ojcom w nierównej walce. Ile zapłaci ojciec? Janusz pracuje jako robotnik w firmie zajmującej się remontami. Zarabia ok. 3500-4000 zł na rękę, przed rozwodem umówił się z żoną, że będzie płacił płacić 1200 zł alimentów na 11-letnią córkę. – Dla dobra dziecka miało być kulturalne rozstanie. Ale nie było. Najpierw żona po wizycie u adwokata zażądała 1800 zł na dziecko, a potem z mecenasem przekonali panią sędzię, że córka wymaga opieki lekarza-specjalisty, choć to bzdura, a ja “jak się postaram”, to będę więcej zarabiał. Przecież budowlańcy są teraz rozchwytywani. No i płacę płacę 1800 zł, a żeby nie zupełnie dziadować, ciągle dorabiam, przez co siada mi zdrowie i często mam dość życia. Z byłą żoną od rozprawy alimentacyjnej nie zamieniłem ani słowa – opowiada. W podobnej, a często w dramatycznie gorszej sytuacji jest wielu mężczyzn, bo w przepisach, nie ma czegoś takiego jak „usprawiedliwione potrzeby życiowe ojca”, dlatego sędziów nie obchodzi, że po zapłacie alimentów na życie zostanie mu 200 zł. Albo nic. Płacą dopóki mają z czego, potem pożyczają, a już gdy nikt im z rodziny i znajomych nie odbiera od nich telefonów, zostają alimenciarzami i przestępcami – bo po trzech miesiącach niepłacenia alimentów – prokurator może postawić im zarzuty, a sąd skazać nawet na dwa lata więzienia. – Znałem ojca z Sieradza, którego dobito wysokimi alimentami. W zeszłym roku się powiesił – opowiada Przemysław Koziński. Hans z góry wie, ile zapłaci Gdyby Janusz był Niemcem, też budowlańcem z pensją 4000 euro, to ustalenie wysokości alimentów na 11-letnią córkę, byłaby formalnością. Wystarczyłoby bowiem, żeby zajrzał do tzw. tabel alimentacyjnych, odszukał rubryki z wiekiem dziecka i swoimi miesięcznymi zarobkami, a dowiedziałby się, że odtąd będzie płacił 619 euro miesięcznie. Obyłoby się bez płatnych wizyt u adwokata, nerwów, awantur i obaw, że mu nie starczy do pierwszego. Ten prosty, czytelny i skuteczny system obliczania wysokości alimentów, nie tylko zapobiega konfliktom rozstaniowym, eliminuje poczucie niesprawiedliwości, ale także odciąża sądy. Bo sędziowie nie muszą tracić czasu na badanie “możliwości zarobkowych ojców”, ani godzinami weryfikować dołączonych przez matki do pozwów stosów paragonów, faktur i zaświadczeń o zajęciach pozalekcyjnych. W Polsce też od lat mówi się o wprowadzeniu tabel alimentacyjnych na wzór niemiecki, ale zamiast je wprowadzić, nasze Państwo, wciąż woli “produkować” alimenciarzy, zaostrzać przepisy do walki z nimi, wsadzać ich za kraty i chwalić się, jakie jest (nie)skuteczne! To jest normalne, to znaczy nienormalne Pierwszej doby za kratami współwięźniowie wybili mu cztery zęby i odbili nerki. Tak się wita w więzieniu osoby z takimi zarzutami. On, czyli Jan Greń z Lubaczowa za molestowanie swojej czteroletniej córki trafił za kraty. – Przeżyłem prawie dwa lata piekła. Ale to i tak sukces, bo mogłem zakończyć tam życie. Pedofilów w więzieniu nawet się zabija. Są nikim. Wszyscy ich nienawidzą – opowiadał mężczyzna. To żona, znana w okolicy lekarz medycyny, zawiadomiła śledczych o molestowaniu córki i znęcania się nad nią. Gdy Greń siedział w więzieniu, kobieta wystąpiła o rozwód, a sąd orzekł go z wyłącznej jego winy i pozbawił go całkowicie praw rodzicielskich do córek. Zza krat mężczyzna szukał ratunku, próbując udowodnić, że jest niewinny. Wysłuchał go dopiero Sąd Najwyższy, który dwa lata później nakazał zwolnić Grenia i przeprowadzić jego proces od nowa i roku po ponownym procesie sąd uniewinnił mężczyznę, a w uzasadnieniu wyroku sędzia stwierdził m.in.: „Żona, dążąc do uzyskania rozwodu z winy oskarżonego oraz alimentów od niego, posunęła się do wytworzenia fałszywego oskarżenia. Wykreowana w perfidny i wyrachowany sposób wersja żony skutkowała życiową tragedią Jana Grenia”. Jego przypadek nie jest żadnym wyjątkiem, adwokaci, jak cytowana już Barbara Adynowska, zapytana w wywiadzie, jak często się zdarza, że w czasie sporu o dzieci matki oskarżają ojców o pedofilię, odpowiedziała: – To jest normalne. To znaczy nienormalne, ale w tych sprawach częste. Kobiety bywają podłe, bo inaczej tego nazwać nie można. Oskarżenie o molestowanie dzieci to użycie broni atomowej w wojnie domowej, ale rozstający się mężczyźni padają ofiarą fałszywych oskarżeń o wiele innych przestępstw, m.in: znęcanie się, naruszenie nietykalności, groźby bezprawne, kradzież, szantaż, stalking. I nawet jeśli udowodnią swoją niewinność i nie trafią za kraty, to i tak tracą bezpowrotnie zdrowie, nerwy, czas, relacje, pieniądze i dobre imię. – Moja żona podczas rozstania zaczynała kłótnię, krzycząc na cały głos: “Dlaczego mnie uderzyłeś” “Zostaw mnie” “To boli”. Patrzyłem na nią kompletnie zdumiony w przekonaniu, że zaczęła mieć problemy z głową. Nic z tych rzeczy! Problemy to wkrótce zacząłem mieć ja, bo – jak się okazało, urządzała te przedstawienia na potrzeby zbliżającego się procesu rozwodowego. I nagrywała moje rzekome rękoczyny, czym wkrótce doprowadziła do tego, że prokuratura postawiła mi zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad nią. Co gorsza, musiałem opuścić mieszkanie, choć jestem jego jedynym właścicielem. I najgorsze, wkrótce stanę przed sądem, jeżeli nie dowiodę, jak nikczemnie niesprawiedliwe są te oskarżenia, to wylecę ze szkoły – opowiada Łukasz, nauczyciel z Krakowa. Jan Greń spędził za kratami prawie dwa lata. Źródło: Polsat Nowoczesna, brudna wojna Odpowiedź na pytanie o przyczynę fałszywych oskarżeń podczas rozstań, znajduje się w artykule 57 § 1 kodeksu rodzinnego: rozwód z orzeczeniem o winie. Udowodnienie małżonkowi winy za rozpad małżeństwa, ma znaczenie symboliczne, bo w mniemaniu strony niewinnej zdejmuje z niej odium odpowiedzialności za niedotrzymanie przysięgi, zwłaszcza tej składanej w kościele. I materialne, bo niewinny rozpadu małżonek może zażądać od winnego alimentów, nawet dożywotnich. Z tych dwóch powodów, “rozwód po polsku”, jest bardzo często wojną, brudną, bezwzględną, obliczoną na zupełnie zniszczenie przeciwnika, i…coraz bardziej nowoczesną. Bo z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii do inwigilacji przeciwnika, czyli: nagrywania, podsłuchiwania, instalowania oprogramowania szpiegowskiego, śledzenia przez profesjonalnych detektywów. Cel fałszywych oskarżeń, prowokacji, inwigilacji jest jasny – zdobyć haki na przeciwnika, aby zniszczyć go w sądzie albo zmusić go przyjęcia własnych warunków rozstania. – Z doświadczeń wielu mężczyzn, którym pomaga nasze stowarzyszenie, ale także swoich, wiem, że kobiety przygotowują się miesiącami i latami do wojny sądowej. Nie tylko zbierają “dowody winy męża”, ale także odkładają pieniądze na prawników, czym mężczyźni zwykle są kompletnie zaskoczeni. Sam wezwanie dostałem na trzy dni przed rozprawą, a komornik wyczyścił mi konto firmowe i nie miałem nawet na prawnika – opowiada Michał Wyczałkowski. O co chodzi? O pieniądze! Pojedynczy prawnicy, jak Rafał Wąworek, adwokat walczący o prawa ojców, głośno przyznają, że “przepis o o winie za rozpad małżeństwa”, to relikt minionych czasów, kiedy kobiety nie pracowały zawodowo, tylko zajmowały się domem i stanowił dla nich zabezpieczenie, aby w przypadku rozwodu nie zostały bez środków do życia. Dzisiaj powinien zniknąć. Ale nie znika, tak samo, jak nie są wprowadzane sprawdzone na Zachodzie rozwiązania: o opiece naprzemiennej, penalizacji alienacji rodzicielskiej czy tabele alimentacyjne, co wyeliminowałoby przyczyny wojen rozstaniowych i faktycznie zrównało prawa kobiet i mężczyzn w przypadku rozstania. Powód? Konflikty rozstaniowe są żyłą złota. Nie tylko dla adwokatów (choć oczywiście – nie wszystkich!), którzy z tego powodu bywają ich katalizatorami i prowodyrami, ale także dla wielu innych profesji tworzących “przemysł rozwodowy”, m.in: komorników, prywatnych detektywów, biegłych sądowych, rzeczoznawców majątkowych, psychoterapeutów, producentów i sprzedawców sprzętu szpiegowskiego itd. Interes świetnie się kręci, dlatego od lat nic się nie zmienia. A oddolne próby zmian w prawie są ignorowane przez polityków. Przykład? Obywatelski projekt (tzw. Druk 63) wprowadzający do kodeksu karnego – przestępstwo uporczywego uniemożliwiania rodzicowi kontaktu z dzieckiem – od…trzech lat czeka w Senacie RP, aby się nim zająć. I (prawie) nikt nie mówi głośno, że przestarzałe, dyskryminujące ojców prawo oraz stosujące je niesprawne (bo przeraźliwie powolne!), sfeminizowane, nierzadko stronnicze sądy, też są ważną przyczyną krachu demograficznego w Polsce. Mieszkanie za pomówienie Za to podążamy tropem Hiszpanii, na której wzorują się twórcy tzw. ustawy antyprzemocowej, która od końca 2020 roku umożliwia policjantom nakazanie osobie, którą uznają za sprawcę przemocy, natychmiastowe opuszczenie mieszkania i zakaz zbliżania się “osoby nią dotkniętej”. Czyli: uprawnienia oskarżyciela, sądu i egzekutora “wyroku eksmisji”, oddano ręce jednego, niskiego rangą, niedoświadczonego służbowo i życiowo funkcjonariusza. Daje to pole do olbrzymich nadużyć, na grupach internetowych rozwodzących się kobiet krążą instrukcje, jak się pozbyć faceta z domu, a na męskich ustawę nazwano “Mieszkanie za pomówienie”. W opublikowanym kilka dni temu komunikacie PAP, wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski odtrąbił sukces: – Obowiązujące już od ponad dwóch lat przepisy chroniące przed przemocą domową, okazały się bardzo skuteczne – stwierdził i podał liczby: do końca 2022 roku funkcjonariusze wydali prawie 9 tysięcy nakazów natychmiastowego opuszczenia mieszkania i (lub) zakazów zbliżania się do lokalu. W 96 procentach owe nakazy i zakazy dotyczyły mężczyzn. Pytanie, ilu z nich – faktyczne dopuściło się przemocy, a ilu eksmitowano na podstawie fałszywych oskarżeń, pozostaje niewiadomą. Można za to pokusić się prognozę dalszych skutków “sukcesu” ustawy i tak obranego kursu, znane są bowiem efekty takich działań we wspomnianej Hiszpanii: – Tamtejsza ustawa antyprzemocowa przyniosła więcej szkody niż pożytku – twierdzi Małgorzata Wołczyk, obserwatorka życia polityczno-społecznego na Półwyspie Iberyjskim, w tekście opublikowanym w “Rzeczpospolitej” – i stała się jednym z solidnych powodów katastrofy demograficznej, bo kobiety świadome, że prawo z góry je faworyzuje, zaczęły używać go bezkarnie wobec mężczyzn, których chciały pozbyć się z życia, z domu, a także pozbawić majątku i prawa do opieki nad dziećmi. Hiszpania stała się jedynym krajem na świecie, gdzie obowiązywać zaczęło domniemanie winy. Oczywiście winny zawsze był mężczyzna i o dziwo aż w 50 procentach jego „maczystowskie” skłonności wychodziły na jaw dopiero przy okazji procesu rozwodowego, choćby i po 20 latach wspólnego pożycia. Efekt? Mężczyźni nie chcą zakładać rodzin, kobiety nie rodzą dzieci, Hiszpania umiera. Autorka kończy tekst statystyką samobójstw: rocznie jest ich ok. 3700, z czego aż 70 proc. popełniają mężczyźni. Ja też zakończę statystyką: W 2021 roku w Polsce odebrało sobie życie 5165 osób, w tym 788 kobiet i… 4413 mężczyzn, co stanowi 85 procent samobójstw. A w listopadzie 2022 roku, według danych GUS, urodziło się w Polsce 23 tys. dzieci. To najmniej od czasu zakończenia II wojny światowej! PS W mojej książce “Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn” (aż 512 stron!) znajdziesz odpowiedzi na pytania, jak radzić sobie z: fałszywymi oskarżeniami, alienacją rodzicielską, zawyżonymi alimentami i wieloma innymi problemami mężczyzn (ojców!). Najlepiej zdobyć tę wiedzę przed…rozpoczęciem związku. Wejdź na główną stronę, gdzie dowiesz się, jak ją zamówić. Zapraszam do lektury i kontaktu. Spodobał Ci się TEN tekst, to wesprzyj Autora stawiając mu “kawę” zaledwie kilkoma kliknięciami. Wejdź tutaj: KAWA DLA AUTORA
Dlaczego rozwód to wojna atomowa, a ojciec jest nikim w polskim sądzie❓Co robić, aby to zmienić❓- o tym i wielu innych trudnych sprawach, m.in. alienacji rodzicielskiej i fałszywych oskarżeniach, porozmawiałem z Rafałem Gęburą, w jego programie 7 metrów pod ziemią (aż 1,25 miliona subskrypcji!). Przez dwa tygodnie wywiad obejrzało już ponad 156 tysięcy osób! Państwa też zapraszam na projekcję: https://www.youtube.com/watch?v=UCZ3rZp1JGY&t=6s a także do komentowania i udostępniania, wspólnie dotrzemy z tymi ważnymi sprawami do milionów ludzi.
Panie Pośle, Pański pomysł, aby skarbówka ścigała alimenciarzy, to tani populizm, a Pan wpisał się w schemat socjalizmu walczącego z kłopotami, które sam stworzył. Jeżeli naprawdę chce Pan rozwiązać ten gigantyczny problem społeczny, a nie tylko zapozować w roli szeryfa przed wyborami, to niech Pan weźmie na cel nie jego skutki, lecz przyczyny. – Aż 13 miliardów złotych są winni alimenciarze własnym dzieciom. Powiedziałem alimenciarze, bo 94 proc. to ojcowie, którzy nie płacą alimentów, a tylko 6 proc. to kobiety-matki. Dlatego my, jako Lewica chcemy, żeby alimenty były płacone jak podatki. Kiedy ich nie płacisz, to po prostu przychodzi fiskus i je ściąga! – ogłosił Pan wczoraj. Panie Pośle, gwarantuję Panu, że Pański pomysł przyniesie taki sam efekt, jak dotychczasowe systematyczne zaostrzanie prawa i wymyślanie kolejnych sposobów walki z dłużnikami alimentacyjnymi. Czyli: kolejny wzrost liczby dłużników (w zeszłym roku przybyło ich o 41 tys.) i długu (wzrost o 4 mld!). I że znowu przeczytamy w mediach tak dobrze znane tytuły jak ten: “Przepisy swoje, alimenciarze swoje”. Powód? Pan proponuje walkę ze skutkami, a nie z przyczynami tego gigantycznego problemu społecznego. Bez urazy, ale wpisuje się Pan w schemat socjalizmu, o którym Stefan Kisielewski powiadał, że jest ustrojem, który bohatersko pokonuje trudności, które sam stworzył. Konkrety? Proszę bardzo. Do wielkiego wora z napisem „Winni alimenciarze” wrzucił Pan leni, kombinatorów, nieodpowiedzialnych pseudotatusiów, którzy okradają swoje dzieci – i których, rzeczywiście, trzeba zmuszać do płacenia wszelkimi sposobami. Ale wrzucił Pan też do tego wora – przyzwoitych ludzi, solidnych, odpowiedzialnych ojców, którzy dłużnikami alimentacyjnymi nie zostali z własnej woli, niezaradności, lekkomyślności, egoizmu, nieodpowiedzialności. Oni nie płacą alimentów tylko dlatego, że zasądzono im kwoty, na które ich nie stać. I nieważne, czy ojciec zarabia dużo czy z trudem wyrabia najniższą pensję krajową. Dzieje się tak, bo zgodnie z niezmienianymi od dziesiątek lat, przepisami, przy określaniu wysokości alimentów, sąd nie ma obowiązku uzależniać ich od realnych zarobków (np. z aktualnego PiT-a), lecz od tzw. możliwości zarobkowych. Znaczy to, że sędzia, którym nierzadko jest trzydziestolatka mieszkająca z rodzicami, na podstawie swojego doświadczenia życiowego, ocenia, ile powinien zarabiać 50-letni ojciec. Drugim kryterium są tzw. usprawiedliwione potrzeby dziecka. Które są zasadne, a które wyimaginowane, i ile pieniędzy potrzebuje dziecko na ich zaspokojenie, o tym też każdorazowo decyduje pan, a najczęściej pani w todze z orłem na piersi. Samodzielnie, znowu po uważaniu, bo ponownie nie wiążą ich żadne sztywne przepisy, zalecenia, wytyczne, ani tabele. Efekt jest taki, że matki, oprócz wydatków na oczywiste potrzeby życiowe, jak jedzenie, ubranie, pomoce szkolne, wyjazdy wakacyjne itp., wypisują całe listy wziętych z sufitu kosztów, najczęściej leczenia i zajęć pozalekcyjnych. – Nawet jeśli we wstępnej fazie jest jakiś rodzaj porozumienia, to kończy się ono na etapie walki o alimenty, kiedy okazuje się, że dziecko chodzi na 36 zajęć dodatkowych i musi mieć najdroższy aparat na zęby. A kiedy alimenty zostają orzeczone, dziecko jest z większości zajęć wypisywane, “bo jest przemęczone”. To wyłącznie zagrywka dla sądu – przyznał niedawno sędzia Waldemar Żurek w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” Mariuszów są tysiące Jak to działa w praktyce? Na przykład tak, jak u Mariusza, architekta z Wrocławia: – Tydzień temu sąd podwyższył mi alimenty do kwoty 3200 zł miesięcznie i nakazał się zapłacić z wyrównaniem za 8 miesięcy wstecz, co wraz z kosztami procesu przekroczyło 11000 zł. Kwota ta uczyniła mnie dłużnikiem alimentacyjnym, którego można wsadzić do więzienia. Wcześniej sędzia nakazał mi okazać historię mojego konta bankowego i PIT-y za dwa lata wstecz. Z tych dokumentów wynikało że ledwo zarabiam na płacone regularnie alimenty 2000 zł miesięcznie i trochę na utrzymanie mojej nowej rodziny, gdzie mam 10 letniego syna. Mimo to sąd podwyższył mi alimenty i zadłużył. Nie rozumiem tego… Jako autor poradnika rozwodowego dla mężczyzn znam dziesiątki, jeśli nie setki podobnych historii, bo w polskim prawie rodzinnym, nie ma czegoś takiego jak „usprawiedliwione potrzeby życiowe ojca”, dlatego sędziów nie obchodzi, że po zapłacie alimentów na życie zostanie mu 200 zł. Albo nic. W szczególnie trudnej sytuacji są ojcowie, którzy stracą dobrze płatną pracę, a sądy nie chcą im obniżyć alimentów. Płacą dopóki mają z czego, potem pożyczają, a już gdy nikt im z rodziny i znajomych nie odbiera od nich telefonów, zostają alimenciarzami. A coraz częściej także przestępcami – bo po trzech miesiącach niepłacenia alimentów – prokurator może postawić im zarzuty, a sąd skazać na rok więzienia, a gdy skutkiem jest narażenie dziecka na “niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych”, nawet na dwa lata. – Znałem ojca z Sieradza, którego dobito wysokimi alimentami. W zeszłym roku się powiesił – opowiadał Przemysław Koziński, prawnik i szef Organizacji Szczyty Alienacji Rodzicielskiej. Dlaczego nie można inaczej? I Pan, i inny politycy, którym bliskie jest dobro dzieci (ale też ich ojców i matek!), zamiast wymyślać nowe, coraz ostrzejsze sposoby do walki z alimenciarzami, które – jak widać – przynoszą odwrotny skutek, usuńcie przyczyny ich “produkowania” przez Państwo. Jak? Zmieńcie wreszcie przestarzałe prawo rodzinne! Tak, jak to zrobili Niemcy, którzy wprowadzili tzw. tabele alimentacyjne. Dzięki temu wystarczy odszukać rubryki z wiekiem dziecka (dzieci) oraz swoimi miesięcznymi zarobkami, i wiadomo, jaką kwotę alimentów należy płacić na potomostwo. Ten prosty, czytelny i skuteczny system obliczania wysokości alimentów, nie tylko zapobiega konfliktom rozstaniowym, eliminuje poczucie niesprawiedliwości w przypadku zasądzenia po uważaniu zbyt wysokich świadczeń, ale także odciąża sądy. Bo sędziowie nie muszą tracić czasu na żmudne badanie “możliwości zarobkowych ojców”, ani godzinami weryfikować pod kątem “usprawiedliwionych potrzeb dziecka” dołączonych przez matki do pozwów stosów paragonów, faktur i zaświadczeń o zajęciach pozalekcyjnych. W 2016 roku ówczesny wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak stwierdził, że jego resort we wstępnym stanowisku “pozytywnie się odnosi do wprowadzenia” wzorowanego na niemieckim, modelu ustalania wysokości alimentów na podstawie tabel”. Minęło kilka lat i na deklaracjach się skończyło? Tabele to nie wszystko Podkreślił Pan, że to ojcowie w 94 procentach są alimenciarzami, ale zapomniał Pan dodać, że dokładnie w takich proporcjach, sądy to matki czynią tzw. rodzicem pierwszoplanowym. Skutkiem czego, dziecko mieszka z nią na stałe, a ojcu przypada rola weekendowego taty-bankomatu, bo mającego prawo do sporadycznych kontaktów z dziećmi i…obowiązek alimentacyjny. Takie rozwiązanie stosowane jest w Polsce od dziesiątków lat, choć świat się zmienił i diametralnie zmieniła się rola ojca. Przecież współcześni mężczyźni w przeciwieństwie do swoich dziadków, a nawet ojców, chodzą ze swoimi kobietami do szkół rodzenia, uczestniczą w porodach, karmią, przewijają i zostają sami z niemowlakami na całe dnie. W rezultacie, mają o niebo silniejsze więzy z dziećmi, niż ich przodkowie. Na Zachodzie już to zrozumieli. Przykłady? W Danii sądy orzekają opiekę naprzemienną, czyli:ojciec i matka zajmują się dzieckiem po równo, nawet w czterdziestu procentach rozstań rodziców, we Francji niewiele mniej… A u nas? Instytucji opieki naprzemiennej wciąż nie ma w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym, i choć formalnie nie przeszkadza to w jej stosowaniu, na prawie pół miliona orzeczeń wydanych w latach 2018-2019 w sprawach rodzinnych, sądy orzekły opiekę naprzemienną…62 razy. Polak-ojciec ma szansę na opiekę naprzemienną w zasadzie tylko wtedy, gdy wykaże poprawne relacje z matką dziecka, co de facto oznacza, że o jej przyznaniu decydują nie sądy, lecz matki. A one zwykle się nie godzą, bo przy opiece naprzemiennej zwykle znoszone są alimenty. Oczywiście, opieka naprzemienna nie jest idealnym wyjściem, bo takich w przypadku rozstania rodziców zwyczajnie nie ma, ale jest rozwiązaniem optymalnym. Bo tata i mama pozostają pełnoprawnymi rodzicami, a nieuprzywilejowanie żadnego z nich, wymusza na nich współpracę, ogranicza konflikty (dziecko nie staje się kartą przetargową!) i eliminuje ryzyko alienacji rodzicielskiej, czyli blokowania lub utrudniania drugiemu rodzicowi kontaktów z dzieckiem. A musi Pan wiedzieć, że alienacja też jest przyczyną problemu, bo są ojcowie, którzy nie widząc swoich dzieci całymi miesiącami (latami!) w akcie bezsilności i desperacji, przestają płacić alimenty. Panie Pośle, Najpierw, zmieńcie nieżyciowe, przestarzałe prawo tak, aby: – opieka naprzemienna nie była bardzo rzadkim wyjątkiem od reguły, lecz zasadą, że każdy odpowiedzialny ojciec, który chce i może się jej podjąć, dostał taką możliwość, – zasady dotyczące wysokości alimentów na dzieci były proste i przejrzyste, – alienacja rodzicielska, jako przestępstwo była karana, co pomoże ją eliminować. I dopiero wtedy, gdy usuniecie poważne przyczyny, walczcie wszelkimi sposobami z rodzicami, którzy nie chcą płacić alimentów, okradając w ten sposób swoje dzieci! Z poważaniem, Wojciech Malicki PS Więcej o problemach związanych z alimentami i wieloma innymi problemami rozstaniowymi znajdziesz w mojej książce “Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn” . Wejdź na główną stronę, gdzie dowiesz się, jak ją przeczytać lub zamówić. Zapraszam do lektury i kontaktu: wojtek@rozwod.eu Spodobał Ci się tekst, to wesprzyj Autora stawiając mu kawę zaledwie kilkoma kliknięciami. Wejdź tutaj: KAWA DLA AUTORA
Autor „Musisz wiedzieć” poleca „Rozwód – Poradnik dla mężczyzn”. Nikt nie wie, kto jest autorem podcastów „Musisz wiedzieć”, ale wiadomo, że słucha je na YT nawet sto tysięcy osób! W najnowszym odcinku pt: Dlaczego małżeństwo to dla mężczyzny w dzisiejszych czasach zły pomysł?, poleca moją książkę „Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn”. Zapraszam do posłuchania, bo warto:
Kobiety prawniczki też czytają i oceniają „Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn” lub nie czytają, ale też… oceniają. Dzisiaj taki dwugłos. Autorką pierwszego jest radca prawny i syndyk Iwona Trzeciak, która książkę przeczytała i oceniła tak: Brawo za prosty, zrozumiały język i treść wolną od maniery „mądrzenia się”, propagującą wiedzę prawniczą na niezbędnym poziomie i to w sposób przyswajalny dla przeciętnego odbiorcy. Doskonale się czyta! Zaś autorką drugiego – Ewelina Taraszkiewicz, aplikantka, czyli jeszcze nie adwokatka, ale już komentatorka prawna i bohaterka prasy bulwarowej (spójrzcie na obrazki), która książki nie przeczytała, ale widziała jej reklamę i tak oceniła na Instagramie: Szkoda że mało merytoryki, dużo szyderstwa np. „bagno wymiaru sprawiedliwości”, „zachłannych adwokatów”…. Jest bardzo dużo lepszych merytorycznych poradników o rozwodach. PS Mimo podjętych prób nie udało mi się przekonać Pani Eweliny, żeby najpierw przeczytała książkę, a potem ją krytykowała. Całość naszej “dyskusji” na moim Insta:
Bardzo wielu ojców w te święta nie spędzi ze swoimi dziećmi nawet chwili, bo ich byłe żony (partnerki) im to uniemożliwią. Maciej Gramens też nie zobaczy się z Kubą w Boże Narodzenie, ale już najbliższą Wielkanoc, najpewniej będą wspólnie świętować. Powód? Maciek właśnie wygrał trzyletnią walkę o syna, udowadniając, że determinacja + wiedza = odzyskanie dziecka. Nawet w polskich realiach: stronniczych, niesprawnych, przeraźliwie wolnych i sfeminizowanych sądów. Maciek swoją walkę opisał w kilku liczbach: Ponad 3 lata bez kontaktu z synem. Ponad 500 uniemożliwionych kontaktów z dzieckiem. Ponad 75 000 przejechanych kilometrów. Ponad 150 okrążeń na trasie Gdynia -Włoclawek -Gdynia. Ponad 80 spraw sądowych, w tym bezpodstawne sprawy karne. Ponad 1000 pism wysłanych do instytucji publicznych. Ponad 500 godzin rozmów z urzędnikami, prokuratorami, policjantami i pracownikami sądów. Ile godzin musiał spędzić, żeby nauczyć się na pamięć pięciu kodeksów i wielu ustaw, nie da rady już ustalić. I teraz najważniejsze: kilkanaście dni temu Sąd Rejonowy we Włocławku “w związku z rażącym nadużywaniem władzy rodzicielskiej przez matkę”, uznał, że Kuba będzie mieszkał z tatą. Postanowienie jest prawomocne. Oczywiście, jego wykonanie jeszcze chwilę potrwa, bo Maciek, jako odpowiedzialny ojciec, działa roztropnie, i chce, aby ta ważna życiowa zmiana, odbyła się dla syna możliwie bezboleśnie. – Wiele razy słyszałem, że w polskich, antyocjowskich realiach, nie da się odzyskać dziecka. Działało to na mnie mobilizująco, wręcz jak płachta na byka. Zawziąłem się i udowodniłem, że jednak da się! Tylko trzeba wiedzieć, co robić i nigdy się nie poddawać – opowiada Maciek. Straconego czasu odzyskać się nie da, ale Maciek przyznaje, że teraz liczy się tylko to, co będzie. A będzie dobrze, musi być! PS Cała historia prawdziwa Maćka, który był jednym z pierwszych czytelników mojej książki, znajdzie się wkrótce w drugim wydaniu “Rozwodu – Poradniku dla Mężczyzn”. Bo warto pójść jego śladem!
Maciej Wójcik, Społeczny Rzecznik Praw Mężczyzn (https://www.facebook.com/prawamezczyzn), na nadmiar czasu nie narzeka, ale znalazł go nie tylko, aby przeczytać książkę ‘Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn”. Napisał także taką recenzję: Za przeczytanie książki zabierałem się długo. Po części dlatego, że jestem człowiekiem bardzo zajętym, a po części z powodu fałszywego przekonania, że za dużo nowych rzeczy to się raczej nie dowiem. Przecież prowadząc fanpage Społeczny Rzecznik Praw Mężczyzn dostawałem i dostaję setki okołorozwodowych historii mężczyzn. Przecież wszystkie te schematy znam na pamięć. Przecież wiem, jak działają sądy. Bardzo się myliłem.Historie, które czytałem lub wysłuchiwałem, opowiadały o etapie finalizacji planu rozwodowego. Sporadycznie, jeśli w ogóle, zapoznawałem się z tym jak to wygląda wcześniej, jak wyglądają przygotowania i na co zwracać uwagę, by je w porę zauważyć i podjąć na czas działania chroniące majątek, reputację, wolność, a przede wszystkim dobro dzieci. Znając cele, strategiczne punkty które kobieta planująca rozwód chce osiągnąć, można przynajmniej częściowo uchronić się przed czarnym scenariuszem „pełnego pakietu rozwodowego”, to jest rozwodu z orzeczeniem o wyłącznej winie za rozpad związku, wysokimi alimentami, brakiem kontaktu z dziećmi i oskarżeniami o przemoc i pedofilię.Da się wówczas także zebrać dowody do późniejszego wykorzystania w sądzie. Jakie praktyczne środki i kroki które można podjąć jeszcze przed deklaracją małżonki o chęci rozstania, i jak to zrobić, podpowiada książka. Podobnie z całym tym kołowrotem OZSS, policja, prokuratura, sądy, kurator, komornik. Oczywiście wiedziałem, że najgorszym z możliwych błędów jest pokazanie jakiejkolwiek instytucji państwowej agresji. Oraz że dowiedzenie czegokolwiek, w tym tego, że nie jest się wielbłądem, jest ekstremalnie trudne i bardzo kosztowne. Tu znowu książka zaskakuje praktycznymi, życiowymi i osadzonymi w polskich realiach poradami.Dobrego adwokata nie zastąpi, ale pomoże w zebraniu dowodów, w pokazaniu, że druga strona wcale niewinna nie jest, w dochodzeniu swoich praw. I na pewno pomoże coś adwokatowi zasugerować.Książka jest napisana ciekawie i łatwo przyswajalnym stylem, z niezbędną jedynie ilością ciężkiego, prawniczego języka. Mogę z czystym sumieniem polecić, Maciej Wójcik
Krzysztof Skiba, rockman i satyryk, równo rok temu zrecenzował moją książkę “Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn”, zastrzegając, że jego ten problem nie dotyczy i pisząc, m.in: Lepiej się nie rozwodzić i mieć święty spokój. Całość recenzji tutaj: https://www.instagram.com/p/CXGxATUIVcw/Pewnie, że lepiej się nie rozwodzić! Ale jeszcze raz się okazało, że nawet najrozsądniejsze plany sobie, a życie…sobie. Dzisiaj Krzysiek zakomunikował światu: “Od blisko roku jestem w separacji z żoną Renatą. Moją aktualną partnerką jest Karolina. Sprawa rozwodowa jest w toku.”Krzyśkowi i jego małżonce życzę pokojowego rozstania, a Państwu przypominam początek innej recenzji “Rozwodu”: Myślisz, że ciebie to nie dotyczy?… #rozwod, #rozwód, #poradnikrozwodowy#krzysztofskiba#wojciechmalicki
Autorzy fejsbukowego bloga poświęconego prawom mężczyzn w Polsce tak zrecenzowali książkę “Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn” Przeczytałem ostatnio książkę “Rozwód – Poradnik dla mężczyzn”. I mogę ją spokojnie polecić. Przede wszystkim to autentycznie jest praktyczny poradnik, jak przygotować się do rozwodu, co robić w danych sytuacjach. Poszczególnie kwestie jak opieka na dziećmi po rozstaniu, alimenty, podział majątku są dokładnie rozpisane w poszczególnych rozdziałach, tak samo jak problemy który mogą się przydarzyć przy trudnym rozstaniu jak: alienacja rodzicielska, czy fałszywe oskarżenia. Jest też w niej zachowany balans, walczyć kiedy jest to konieczne, ale kiedy to możliwe dążyć do pokojowego rozstania, z korzyścią dla obojga małżonków i dzieci. Dziękujemy za recenzję i polecamy bloga Men`s Rights Polska: https://www.facebook.com/mensrightsPolska
GRUPA Daję Słowo
ul. St. Orła 6, 39-400 Tarnobrzeg
NIP: 867 148 88 18
REGON: 180523528
tel. 602 493 620
e-mail: biuro@rozwod.eu